Jako że pogoda nas rozpieszczała w ten weekend, sobotę postanowiliśmy spędzić aktywnie wędrując po naszym ukochanym Wicklow :) Widoki ze względu na piękną słoneczną pogodę były wspaniałe, cała paleta kolorów, zapach rozgrzanej ściółki...wszystko to, po raz setny utwierdziło nas w przekonaniu że mieszkamy w przepięknym kraju i dane jest nam mieszkać we wspaniałej okolicy.
Po drodze do naszej bazy wypadowej mijaliśmy mnóstwo rowerzystów, harleyowców i wszystkich pasjonatów gór i wypoczynku na świeżym powietrzu... tak to już w tej Irlandii jest, że jak tylko mamy ładną pogodę to wszyscy starają się wykorzystać taki dzień na sto procent i każdy Irlandczyk powie Ci 'o Dżejzys, taka pogoda że nawet nie myśl o tym żeby siedzieć w domu' :) natomiast gdy pogoda nas nie rozpieszcza wtedy z kolei usłyszymy 'o Dźejzys jest tak paskudnie że nic ino wskoczyć w pidżamę i usiąść z kubkiem herbaty koło kominka' ;) No tak, pogoda w Irlandii to w sumie jedyna negatywna strona, wiadomo przecież że ma ona duży wpływ na nasze samopoczucie a widoki w promieniach słońca przy wyżowej pogodzie są piękniejsze...
W trakcie podróży zatrzymywaliśmy się co jakiś czas żeby zrobić zdjęcia i powygrzewać się w promieniach słońca, od ostatnich wakacji minęły bowiem już wieki i słońca zdecydowanie nam brakuje.
Gdy już dotarliśmy na miejsce postanowiliśmy pospacerować trasą nad wodospadem Powerscourt, trasa była w sumie lekka, łatwa i przyjemna.
Nie ma nic przyjemniejszego dla ciała i ducha niż kilkugodzinne maszerowanie przed siebie wśród przyrody, w tej niesamowitej ciszy co jakiś czas tylko zagłuszanej przez ptasie trele... to zdecydowanie najlepszy sposób spędzania wolnego czasu i naładowania akumulatorów.A gdy już zmęczeni ale szczęśliwi zeszliśmy ze szlaku, zgodnie stwierdziliśmy że najlepszym zakończeniem dnia będzie zjedzenie kolacyjki i wypicie szklanki piwka, a jeśli mowa o dobrym jedzeniu, to tylko w Johnnie Fox's w Glencullen:) 25-35 minut od Dublina. Jest to pub, restauracja do którego przyjeżdżamy niemal za każdym razem kiedy jesteśmy w Wicklow. Serwują tutaj przepyszne dania, głównie owoce morza ale również świetne steki i tradycyjną kuchnię irlandzką. Jednak według mnie za niesamowitością tego miejsca stoi jednak jego nietuzinkowy wystrój, mnóstwo starych obrazów i sprzętów wyeksponowanych w kilku salach, stare kominki na których 'suszą się' pantalony i skarpety, trociny na podłodze i irlandzka muzyka na żywo... wszystko to sprawia że jest to miejsce które bezapelacyjnie trzeba zobaczyć będąc w okolicy. Zachętą niech będzie również fakt że jest to jeden z najstarszych pubów, założony w1798roku, oraz to, że jest on najwyżej położonym pubem w Irlandii :)
Do zobaczenia na szlaku! :)
Po drodze do naszej bazy wypadowej mijaliśmy mnóstwo rowerzystów, harleyowców i wszystkich pasjonatów gór i wypoczynku na świeżym powietrzu... tak to już w tej Irlandii jest, że jak tylko mamy ładną pogodę to wszyscy starają się wykorzystać taki dzień na sto procent i każdy Irlandczyk powie Ci 'o Dżejzys, taka pogoda że nawet nie myśl o tym żeby siedzieć w domu' :) natomiast gdy pogoda nas nie rozpieszcza wtedy z kolei usłyszymy 'o Dźejzys jest tak paskudnie że nic ino wskoczyć w pidżamę i usiąść z kubkiem herbaty koło kominka' ;) No tak, pogoda w Irlandii to w sumie jedyna negatywna strona, wiadomo przecież że ma ona duży wpływ na nasze samopoczucie a widoki w promieniach słońca przy wyżowej pogodzie są piękniejsze...
W trakcie podróży zatrzymywaliśmy się co jakiś czas żeby zrobić zdjęcia i powygrzewać się w promieniach słońca, od ostatnich wakacji minęły bowiem już wieki i słońca zdecydowanie nam brakuje.
Gdy już dotarliśmy na miejsce postanowiliśmy pospacerować trasą nad wodospadem Powerscourt, trasa była w sumie lekka, łatwa i przyjemna.
Nie ma nic przyjemniejszego dla ciała i ducha niż kilkugodzinne maszerowanie przed siebie wśród przyrody, w tej niesamowitej ciszy co jakiś czas tylko zagłuszanej przez ptasie trele... to zdecydowanie najlepszy sposób spędzania wolnego czasu i naładowania akumulatorów.A gdy już zmęczeni ale szczęśliwi zeszliśmy ze szlaku, zgodnie stwierdziliśmy że najlepszym zakończeniem dnia będzie zjedzenie kolacyjki i wypicie szklanki piwka, a jeśli mowa o dobrym jedzeniu, to tylko w Johnnie Fox's w Glencullen:) 25-35 minut od Dublina. Jest to pub, restauracja do którego przyjeżdżamy niemal za każdym razem kiedy jesteśmy w Wicklow. Serwują tutaj przepyszne dania, głównie owoce morza ale również świetne steki i tradycyjną kuchnię irlandzką. Jednak według mnie za niesamowitością tego miejsca stoi jednak jego nietuzinkowy wystrój, mnóstwo starych obrazów i sprzętów wyeksponowanych w kilku salach, stare kominki na których 'suszą się' pantalony i skarpety, trociny na podłodze i irlandzka muzyka na żywo... wszystko to sprawia że jest to miejsce które bezapelacyjnie trzeba zobaczyć będąc w okolicy. Zachętą niech będzie również fakt że jest to jeden z najstarszych pubów, założony w1798roku, oraz to, że jest on najwyżej położonym pubem w Irlandii :)
Do zobaczenia na szlaku! :)
Brak komentarzy