Jadąc dzisiaj do pracy, słuchałam jak zwykle lokalnego radia KFM, pytali czy dał się nam, słuchaczom, we znaki January blues? Hmmm styczniowy blues, no tak, troszkę się nam dał... jak nigdy... jednak czasem jedna rozmowa z odpowiednią osobą potrafi zdziałać cuda i dać spojrzenie na nasze troski z innej perspektywy. I w tej chwili czuję się już znacznie lepiej, wróciła mi energia i chęć do działania :) Spiker w radio podał też najlepsze sposoby na pokonanie tej styczniowej chandry i tak miedzy innymi pomóc nam może nowe hobby, dobra impreza, spotkania z przyjaciółmi, zdrowe odżywianie, bieganie lub choćby spacer iii mój faworyt- przeglądnięcie folderów z wakacjami gdyż jak zapewnił- to najlepszy moment na planowanie wakacji, myśl o nich pozwoli nam przetrwać tych kilka  kolejnych zimowych miesięcy.
                        Nastawiona mega pozytywnie postanowiłam pójść za ciosem i zorganizować sobie jakieś nowe zajęcie na zimowe wieczory. O jodze myślałam już kilka ostatnich miesięcy ale jakoś zawsze było mi nie po drodze... do dzisiaj! :) Zadzwoniłam, umówiłam się i jutro zaczynam ćwiczyć jogę i medytację z czego jestem bardzo zadowolona, tym bardziej że dobra kondycja, gibkość i wyćwiczone ciało przyda mi się na (zbliżającej się wielkimi krokami) marcowej wyprawie :D
To tak na początek. :)
Ten rok będzie (używając modnego języka) epicki :D                                                             Styczniowemu bluesowi mówię stanowcze nie!

;)

Brak komentarzy